Mam trochę zaległości w pisaniu... Jakoś nie miałam ani czasu, ani chęci, aby siąść do komputera na dłużej. Sprawdzałam tylko pocztę i szłam dalej krążyć po domu.
W piątek w nocy mojemu synkowi baaaardzo nie chciało się spać (od 24 do 5 rano koncertował) i jak się okazało w sobotę, było to wywołane zapaleniem ucha. Dostał antybiotyk i czuje się już lepiej, ale jest jeszcze marudny okrutnie...
Teraz sobie słodko śpi, a ja wykorzystuję moment i zabieram się za zaległe "sprawozdanie" ;-)
Wypróbowałam drugi sposób na spieranie flamastrów zakupionych jakiś czas temu.
Namazałam kilka kresek na kawałku kanwy, na którym kiedyś siostrzeniec mojego męża próbował uczyć się krzyżykowania. Poleżała sobie kilka dni, aby flamaster "utrwalił się" na materiale i wrzuciłam to do ciepłej wody z mydłem.. Poleżało to w tej wodzie przez około 5 minut i już wystarczyło kilka ruchów tkaniną, aby zniknęły wszystkie ślady po flamastrze. W takiej sytuacji odchodzi mi zakup specjalnego pisaka spieralnego, z czego się bardzo cieszę, bo i tak nigdzie nie mogłam go dostać.
Różyczek ciągle przybywa. W miarę postępowania pracy nad tą robótką, coraz bardziej cieszy ona moje oczy. Już się nie mogę doczekać końca. Żałuję tylko, że gdy zaczynałam ten haft nie znałam jeszcze czarnej kanwy. Wyszywanie tła zajmie mi chyba trochę czasu, a kolor czarny będzie mi się śnił po nocach ;-)
Moja praca w tej chwili wygląda następująco:
piękniutkie:)
OdpowiedzUsuńCUDO!!!!
OdpowiedzUsuń