Dzisiaj byłam na małych zakupach. Kupiłam białą drobną kanwę, kilka motków muliny Anchor (znalazłam wyprzedaż stojaka po 1,50 zł) i flamastry spieralne. Nie mogę nigdzie dostać typowego flamastra do tkanin, więc postanowiłam spróbować z tymi.
Próba wypadła tak pół na pół. Bo flamastry rzeczywiście się spierają, ale trzeba dosyć mocno trzeć. Obawiam się, że to nie będzie dobre dla muliny. Jeszcze spróbuję raz, tym razem trochę najpierw pomoczę tkaninę w ciepłej wodzie i zobaczę co z tego wyjdzie.
Jeśli chodzi o różyczki, to powoli ich przybywa. Moje prace w trakcie wyszywania może nie wyglądają zbyt pięknie ( już kilka razy usłyszałam pytanie, czy to lewa strona ;-)), ale jakoś taki sposób wyszywania mi odpowiada i już się do niego przyzwyczaiłam. Zawsze wolę zakańczać nitki w prostej linii i wszywam je pod spodem jak mam odpowiednią ilość krzyżyków. No cóż, każdy ma swój patent na ułatwienie sobie pracy...
A tak teraz wygląda moja robótka:
Coś długi mam ten odpoczynek od koni, ale jakoś nie mam chęci narazie do nich wracać.
Róża jest sliczna i wcale nie wyglada jak lewa strona :)
OdpowiedzUsuńAle czy to znaczy, ze zakanczasz nitki po prawej stronie? Bo jesli tak to faktycznie niezbyt fachowo.. Moze ja cos tylko zle zrozumialam. W kazdym razie zasada jest taka, ze nitke faktycznie przeklada sie pod krzyzykami, ale po lewej stronie (wtedy to nie sa co prawda krzyzyki tylko pionowe kreski).
OdpowiedzUsuńRóżyczki nabierają coraz większego uroku.
OdpowiedzUsuń