niedziela, 19 kwietnia 2009

Znowu fotograficznie...

Z założenia miał to być blog robótkowy, ale ostatnio nie mam czego pokazywać, gdyż ciąglę dłubię obrazek, który ma być na prezent i nie chcę, aby został przedwcześnie zobaczony.
Nadrabiam więc zaległości blogowe wstawiając fotki "nierobótkowe".

Dzisiaj chciałabym Wam pokazać kilka zdjęć z moich okolic.

Kilka ostatnich dni spędzam w siodle... rowerowym ;-) wraz z moim synkiem. Trzeba wrócić do formy po długiej zimie ;-)
Najczęściej wybierany przeze mnie kierunek, to okoliczny las. Jest tam wiele dróg, w które można się zagłębić i podziwiać piękno przyrody. Wczoraj na przykład spotkałam w lesie łosia i dwie sarny. Spotkanie z pierwszym zwierzem wywarło na mnie ogromne wrażenie. Dawno nie widziano u nas łosi, więc miałam niesłychane szczęście. Teraz żałuję, że nie wyjęłam aparatu i nie zrobiłam mu zdjęcia, ale trochę się przestraszyłam. Był taki ogromny i sprawiał wrażenie, jakby wcale się mnie nie bał mimo niewielkiej odległości nas dzielącej. Gdy go zobaczyłam, był może 10 metrów ode mnie. Spojrzał na mnie, odszedł kilka kroków dalej, odwrócił się bokiem do mnie i obserwował moje posunięcie. Gdyby nie to, że byłam na wyjątkowo piaszczystym odcinku drogi i nie miałam możliwości szybkiego odwrotu, to odważyłabym się na zrobienie zdjęcia. Ale to, w połączeniu ze wspomnieniem rodziców o spotkaniu rannego łosia w lesie wpłynęło na decyzję o zrezygnowaniu z zabawy w fotografa i oddaleniu się z tego miejsca. Tak więc pozostało tylko wspomnienie z nietypowego spotkania.

A teraz kilka zdjęć:




Tu kiedyś było leśne rozlewisko, ale niestety właściciel sąsiedniej działki zmienił bieg strumyka zasilającego akwen i stworzył sobie staw, co spowodowało wyschnięcie Kurobia. Niestety nie da się prawnie wpłynąć na tego osobnika, gdyż strumyk nie widnieje na żadnych mapach (jest zbyt krótki), więc pozostaje tylko ubolewać nad smutnym losem Kurobia... A za czasów świetności jeździło się tam na ryby, popływać, lub po prostu wypocząć na łonie natury.


Na tej drodze, tylko trochę dalej spotkałam łosia.


1 komentarz: