Mogę więc przedstawić Wam efekt mojej pracy.
Przebiegała ona w trzech etapach. Pierwszy,to wyszycie obu stron podusi.
Oto przód:
A tu tył:
Następnie zszyłam obie strony ze sobą za pomocą czegoś na kształt haftu Richelieu i pod koniec wypchałam igielnik wypełnieniem, o które zubożyłam jeden z moich jaśków, ponieważ nigdzie nie mogłam dostać ani ociepliny, ani wypełnienia do poduszek.
Oto efekt:
Kolejnym etapem było ozdobienie podusi koralikami.
Po zabiegu tym wyglądała następująco:
Jak pisałam wcześniej, po drodze miałam kilka innych koncepcji na wykonanie tego drobiazgu. Początkowo tył podusi miał być inny, ale hafcik, który wybrałam wydał mi się zbyt "potężny" w stosunku do delikatnego wzoru na przedzie.
Kolejną koncepcją było zszycie podusi maszynowo i obrobienie jej na szydełku, ale zrezygnowałam z tego, gdyż nie czuję się na tyle pewnie ani z maszyną ani z szydełkiem, żeby porywać się na takie wykończenie. Szczególnie, że ograniczał mnie czas i wolałam go nie tracić na zbędne poprawki. Chociaż przy tym zszywaniu też musiałam pruć, gdyż źle obliczyłam miejsce łączenia się obu tkanin i wychodziło mi krzywo.
Trzecią zmianą jakiej dokonałam, było ozdobienie już wykończonego igielnika. Myślałam o jakiejś pętelce do powieszenia i chwościku z drugiej strony, ale stwierdziłam, że cekiny w kształcie kwiatuszków i koraliki będą bardziej na miejscu.
I tak oto powstał mój igielniczek.
Bardzo się cieszę, że spodobał się Grażynce i jej córeczce :-)
oj, spodobał się nam i to jeszcze jak!!!!
OdpowiedzUsuńZresztą nie tylko nam:-)))
jeszcze raz ogromnie dziękuję za cudny igielniczek oraz za prace i serce włożone w jego wykonanie...
Istne cudeńko stworzyłaś. BRAWO!!! Ja jestem pod ogromnym wrażeniem.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :-)
OdpowiedzUsuń