czwartek, 28 maja 2009

Mój igielnik dotarł na miejsce!

Mogę więc przedstawić Wam efekt mojej pracy.

Przebiegała ona w trzech etapach. Pierwszy,to wyszycie obu stron podusi.

Oto przód:



A tu tył:



Następnie zszyłam obie strony ze sobą za pomocą czegoś na kształt haftu Richelieu i pod koniec wypchałam igielnik wypełnieniem, o które zubożyłam jeden z moich jaśków, ponieważ nigdzie nie mogłam dostać ani ociepliny, ani wypełnienia do poduszek.

Oto efekt:





Kolejnym etapem było ozdobienie podusi koralikami.

Po zabiegu tym wyglądała następująco:






Jak pisałam wcześniej, po drodze miałam kilka innych koncepcji na wykonanie tego drobiazgu. Początkowo tył podusi miał być inny, ale hafcik, który wybrałam wydał mi się zbyt "potężny" w stosunku do delikatnego wzoru na przedzie.

Kolejną koncepcją było zszycie podusi maszynowo i obrobienie jej na szydełku, ale zrezygnowałam z tego, gdyż nie czuję się na tyle pewnie ani z maszyną ani z szydełkiem, żeby porywać się na takie wykończenie. Szczególnie, że ograniczał mnie czas i wolałam go nie tracić na zbędne poprawki. Chociaż przy tym zszywaniu też musiałam pruć, gdyż źle obliczyłam miejsce łączenia się obu tkanin i wychodziło mi krzywo.

Trzecią zmianą jakiej dokonałam, było ozdobienie już wykończonego igielnika. Myślałam o jakiejś pętelce do powieszenia i chwościku z drugiej strony, ale stwierdziłam, że cekiny w kształcie kwiatuszków i koraliki będą bardziej na miejscu.

I tak oto powstał mój igielniczek.

Bardzo się cieszę, że spodobał się Grażynce i jej córeczce :-)

3 komentarze:

  1. oj, spodobał się nam i to jeszcze jak!!!!
    Zresztą nie tylko nam:-)))
    jeszcze raz ogromnie dziękuję za cudny igielniczek oraz za prace i serce włożone w jego wykonanie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Istne cudeńko stworzyłaś. BRAWO!!! Ja jestem pod ogromnym wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za miłe słowa :-)

    OdpowiedzUsuń