Ostatnio w wolnych chwilach siadam do maszyny i próbuję coś stworzyć. Dostałam od mamy całą masę fajnych tkanin i dzięki temu mam na czym trenować.
Zaczęłam od czegoś, jak mi się zdawało, łatwego. Kożystam z kursików, które zamieściła na swoim blogu Gazynia.
Na pierwszy ogień poszły chusteczniki:
Pierwszy (ten u góry) przeszyłam za daleko i był za krótki na chusteczki, więc musiałam rozpruć i szyć jeszcze raz.
Drugi jakoś krzywo mi poszedł i był za szeroki w spodniej części zakładu. Więc prułam i szyłam znowu.
Zmęczona tym pruciem zmieniłam koncepcję i spróbowałam uszyć podkładkę pod kubek.
To już dla mnie wyższa szkoła jazdy (się okazało) :-(
Robiłam wszystko według instrukcji, ale i tak wyszło krzywo. Poza tym miałam za grubą ocieplinę i całość jest strasznie puchata. Przeszyłam więc trzeci raz bardziej w środku, żeby nie było efektu poduszeczki na igły.
Podkładka prezentuje się tak (i tu można się śmiać):
Mimo, iż nie wyszło mi to tak jak miało wyjść, to zapowiadam, że się nie poddam i będę ćwiczyć do uzyskania efektu zadowalającego ;-)
I tak trzymać. Gdybyś nie pisała,że to pierwsze próby, pewnie większość nie zauważylaby że coś jest nie tak;-)
OdpowiedzUsuńTrzeba trenować i trenować ;) a będzie tak jak chcesz - a nie tak jak wychodzi ;) ja tez raczkuje na maszynie, szkoda tylko, że tak mało mam czasu na ćwiczenie :(
OdpowiedzUsuńhttp://jaewka.blogspot.com/
Ja też dopiero zaczynam przygody z maszyną, która jest stworem przeraźliwie kapryśnym. Trudno-świetnie, ćwiczenia czynią mistrza! Przeczytałam gdzieś, że podstawą nauki szycia na maszynie jest nauka szybkiego prucia tego, co się zepsuło :)
OdpowiedzUsuńwspaniałe prace a korzystając z okazji wszystkiego najlepszego na te najpiękniejsze ze świąt: aby miłość i szczęście towarzyszyło Tobie i całej Twojej rodzinie.
OdpowiedzUsuń