czwartek, 4 czerwca 2009

Szyję podusię...

...dla mojego synka. Jest to moja pierwsza "poważna" przygoda z maszyną. Wcześniej szyłam już poszewki, ale były one bardzo proste. Teraz wzięłam się za taką bardziej skomplikowaną.

Na razie nie mam jeszcze zbyt wielkich postępów,gdyż nie jestem zbyt wprawną szwaczką. Maszyna, to jednak domena mojej mamy.
Postaram się jednak przedstawić kolejne etapy mojej pracy.

Wycięłam "ramkę" dla obrazka:




Przyfastrygowałam hafcik do tkaniny:




Przyszyłam hafcik maszynowo:
Oczywiście jak zawsze gdy maszyna idzie w ruch, mój mały pomocnik aż gotuje się do pracy i trzeba uważać nie tylko na swoje palce ;-)


Przyszyłam ocieplinę:






Obszyłam kontur wokół króliczka:



Tak wygląda w tym momencie wierzch mojej podusi:





Może nie jest to zrobione idealnie, ale jak na moje możliwości to rewelacja ;-P
Oczywiście wszelkie słowa krytyki są mile widziane.

Ciąg dalszy, mam nadzieję, nastąpi niebawem.

5 komentarzy:

  1. Jak dla mnie to super ,wielkie brawa:
    ja tez z maszyna za duzo nie mam wspolnego i tez sie przyuczam :)
    pozdrawiam

    http://domma79.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacyjny debiut poduszkowy! Pięknie Ci wychodzi, ale to nic dziwnego, jak sie ma takiego pomocnika:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję ślicznie za miłe słowa :-)
    Na zdjęciach na szczęście nie widać jakie wszystkie szwy są krzywe ;-)
    Ale jak na pierwszy poważny romans z maszyną, to i tak jestem zadowolona z efektów...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak przeczytałam ostatni post to myślałam, że masz już większe doświadczenie w szyciu poduszek :D tak to ślicznie wyszło a tu się dowiaduje,że to debiucik ;)Bardzo dobrze Ci idzie. Ja ostatnio wertuje stroki z patchworkiem by dowiedzieć się jak najwięcej o szyciu - mam takie ciche marzenie - uszyć kołderki dla swoich dzieciaków...

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak na pierwszy raz to super. Na tym rzecz polega, im więcej się szyje tym lepiej wychodzi, sama tego doświadczam.

    OdpowiedzUsuń